mam pytanie kto zawinił: przejeżdżałem skrzyżowanie na zielonym świetle. Szerokie skrzyżowanie. Moją jezdnię przecinają dwa pasy ruchu w jedną stronę, dwa pasy w drugą, a po środku torowisko w obu kierunkach. Tu na czerwonych światłach stały wszędzie samochody i tramwaje. Pokonując większą część skrzyżowania ok.20m. zostało ok.10m. prędkością ok50km/godz. będąc już na torowisku, gdzie z prawej mojej strony stał długi nowoczesny tramwaj typu pociąg zasłaniający całkowicie mi widoczność, zauważyłem wyjeżdżającą z za niego karetkę pogotowia na sygnałach dźwięk. i świtlnym. Była przed światłami ok.10m. do mnie. Przebijała się pomiędzy samochodami stojącymi na czerwonym świetle. Wcześniej zasłaniały mi budynki. Nic nie widziałem i nie słyszałem i nic na to nie wskazywało że jedzie. Chcąc udostępnić pierwszeństwa zacząłem hamować i prawie się zatrzymałem na środku jezdni po której poruszała się karetka. Nie zdążyłem się obejrzeć co zrobić dalej, a doszło do kolizji. Nie wiem jak to się stało, ponieważ upadłem na bok i nic nie widziałem. Czułem tylko obrót samochodu. Byłem bardzo zaskoczony, ponieważ karetka miała czas na manewr. Jechałem na zielonym, pomimo to kierowca karetki twierdzi, że on jechał na gasnącym czerwonym-zapalającym się pomarańczowym i mającym się zapalić zielonym, co wydaje być się nimożliwym, ponieważ wszyscy wokół stali oprócz ambulansu. Kierowca dostał zarzut spowodowania kolizji, ale nie zgodził się z tym, wziął prawnika i obecnie wskazuje się na mnie( prokuratura), że ja powinienem udostępnić pierszeństwa. Miałem na to jakieś 3 sekundy, nawet nie zdążyłem pomyśleć. Jedyne co mogłem, to hamować, co uczyniłem. Czyja racja?
j