Witam. Miałem dziś następującą sytuację: na drodze 2 jezdniowej (2 pasy w 1 kierunku) jechałem lewym pasem, lecz w pewnym momencie wyhamowałem niemal do 0, ponieważ lewy pas zajęty był przez skręcających w lewo na pobliskim skrzyżowaniu. Dałem więc prawy kierunkowskaz jednocześnie z BMW, który stał za mną. Manewr zmiany pasa zaczęliśmy wykonywać również jednocześnie. Jednak ponieważ BMW ma lepszy silnik, kierowca dodał maksymalną ilość gazu, próbując wjechać na prawy pas przede mną, gdy ja częściowo się już na nim znajdowałem. Ominął mnie najeżdżając na pobocze, i od razu zaczął zjeżdżac w kierunku osi jezdni. Zahamowałem, by się z nim nie zdeżyć, lecz niestety przytarłem jego lewą tylnią część zderzaka (bardziej z boku niż z tyłu). Facet orzekł, że wina jest po mojej stronie, bo zawsze, gdy wjadę przodem w czyjś tył (lub boczny tył w domyśle), to jest moja wina. Zgodziłem się z tym, ponieważ nie chciałem czekać na policję. Szkody są zerowe, co potwierdzają ochroniarze pana w BMW- niestety on sam przyznać tego nie chcę. W związku z tym mam pytanie- czy wina jest faktycznie po mojej stronie? Przecież, gdybym dodał bardzo dużo gazu i ruszył niemal z piskiem opon, to on wjechałby w tył mojego pojazdu, lub ew. przerwał manewr zmiany pasa. Nie widzę powodu, dla którego kierowca stojący za mną ma pierwszeństwo w zmianie pasa, gdy zaczynamy manewr jednocześnie...