Zatłoczona ulica, samochody parkują po obu jej stronach. Po prawej, skąd jadę, nie ma znaku B36-zakaz zatrzymywania. Ale po tej nie ma miejsca, przejeżdżam na lewą gdzie jest miejsce i momentalnie pojawiają się policjanci (kara: 1 pkt-100 zł). Istotnie, jest zakaz, 50 m dalej, ale jadąc z przeciwnej strony nie miałam szans go zauważyć a ponadto ta strona również zajęta była samochodami. Na zakazie, stało kilka samochodów ale zapłaciłam ja i później była rozmowa z panem, który podobnie zaparkował jak ja. Obrona w stylu: nie mogłam zauważyć tego znaku, skutkowała zarzutem, że "stworzyłam zagrożenie w ruchu drogowym". Mam prawo ponad 30 lat, żadnych wypadków, żadnych punktów, kilka zaledwie stłuczek, pełne ubezpieczenia, żadnych kar. Czy to się nie kwalifikuje do tzw. "pouczenia"? Ponadto zastanawiam się, czy gdybym była w innym mieście to również musiałabym wiedzieć, że obowiązuje zakaz, którego nie widzę a ulica już jest wykorzystana jako parking. A najsmutniejsze, że jeszcze nie zdążyłam zapiąć pasów i odjechać a już dobijał się do mnie uśmiechnięty drugi patrol. Smutno mi. Proszę o komentarz.