Dziwna sytuacja i pytanie jak to jest naprawdę. Sytuacja miała miejsce na rondzie o 3 pasach ruchu. Dookoła ronda, na chodnikach są miejsca parkingowe prostopadłe. Włączam się do ruch z miejsca parkingowego cofając się na jezdnię, na zewnętrzny pas ruchu ustępując pierwszeństwa innym. Gdy już wjechałem tyłem na pas ruchu zatrzymałem się, wrzuciłem pierwszy bieg i ruszyłem do przodu w obranym kierunku swoim pasem ruchu prostopadle do krawężnika. Po przejechaniu kilku, kilkunastu metrów zostałem uderzony w lewy przedni narożnik przez samochód z pasa środkowego, który chciał zjechać z ronda. Policja twierdzi, że też jestem winny bo byłem włączającym się do ruchu. Zapytałem policjanta kiedy wg niego zakończyłem manewr włączania się do ruchu i byłem już włączonym do ruchu - po przejechaniu po rondzie 5, 50, 500 metrów, a może po przejechaniu 5 okrążeń ronda. Nie potrafił mi odpowiedzieć i upiera się że jestem cały czas włączającym się do ruchu. To przecież mogę być tak cały dzień włączającym się do ruchu... Czy jest przepis, który jasno określa kiedy został zakończony manewr włączania się do ruchu, a kierowca który taki manewr wykonywał jest już pełnoprawnym, włączonym do ruchu?